Witam Was :)
Dziś zaliczam pracę na wyzwanie u Danutki. Kolor szczypiorkowy tym razem gości w naszych pracach. Jakby ktoś nie wiedział jaki to kolor, to proszę zerknąć na pęczek szczypiorku...taki właśnie ;) A ponieważ Ania zaopatrzyła mnie w przydaśki do karteczek, a święta tuż tuż, to raczej nic innego nie mogło powstać jak tylko szczypiorkowa karteczka świąteczna.
Wczoraj mój świat zasypał śnieg, miałam wolne i zamiast ogarnąć dom, to rozłożyłam się z tymi wszystkimi karteczkami, wycinankami i powstały kolejne papierki, o których opowiem Wam w następnych postach. A jak nie zdążę z publikacją, to i tak je zobaczycie, bo przecież nie dla siebie je robię :)))))
Dobszszsz, to na początek banerki
Karteczka szczypiorkowa, aż oczy szczypią. Jak już zrobiłam, to stwierdziłam, że napis nie bardzo do kurczaków pasuje. Zawsze mi się to słowo kojarzyło ze Zmartwychwstałym i z tłumaczeniem chwalmy Pana. Sięgnęłam do genezy wyrazu, zamieszało mi to jeszcze bardziej, a ponieważ nie oderwę tak pięknych literek, to tak zostanie :) Mój pomysł na kolor szczypiorkowy ma się tak:
Co do samego szczypiorku, to bardzo lubię i wbrew twemu co napisała Danusia w swoim poście "Ponieważ samego szczypiorku nikt raczej nie jada,"
stwierdzam iż w moim domu jadamy szczypiorek również sam. No dobra, z solą. Mój mąż macza sobie szczypior w solniczce i pałaszuje bez innych dodatków. Jest zatem tym wyjątkiem ze słowa "raczej".
A ponieważ u mnie zajada się szczypior w całości, to i ozdoba szczypiorkowa jest całościowa. Przedstawiam Wam pannę Szczypiorkównę
A rano po obudzeniu jest lekko rozczochrana
Dobrze, że nasza gąsieniczka Stefka, nie jest śmietką cebulanką, bo by zjadła pannę Szczypiorkównę...
a może jest...?
P.s.
Przepraszam za dodatkowy dopisek, ale obiecałam Uli H, że pokażę moje czosnki wychodzące na świat. Oto one
Tawuła Snowmound już ma pączki kwiatowe, ale od wczoraj jest białym kopcem również bez kwiatków
Jeszcze liliowce są spore, ale tylko czerwone, żółte ledwo noski wychylają z ziemi.
Tyle na dzisiaj, dziękuję Wam za to, że jesteście i do następnego :)
O mnie
Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)
Obserwują:
środa, 16 marca 2016
poniedziałek, 14 marca 2016
Marcowe kartkowanie
Witajcie,
od razu przepraszam, że nie odpowiadałam na Wasze komentarze, ale nie miałam swojego komputera, gdyż udał się na przegląd techniczny :) Wiecie na pewno jak to jest, gdy korzysta się z czyjegoś sprzętu, na szybko. Dziś właśnie wróciłam na swoje śmieci i mogę pokazać na spokojnie co też ponawyrabiałam :)
Jak wiecie, Ania Iwańska prowadzi zabawę Kartki przez cały rok 2016 (kto nie wie, zachęcam do kliknięcia w link). W marcu tematem były:
Pokazywałam również, że od Ani dostałam ostatnio mnóstwo scrapkowych przydasi. Usiadłam do kartek, rozłożyłam wszystkie półprodukty i... utknęłam. Nawet nie miałam pomysłu co dalej. Powoli, powoli zaczęłam przymierzać i dopasowywać i nic mi nie chciało wyjść. Znaczy, wszystko co wychodziło, wydawało mi się przedobrzone. Za dużo wszystkiego. Ja chyba mam ten minimalizm karteczkowy wpisany w geny.
Żeby nie przedłużać, pokazuję moje karteczki, bo zabawa trwa dalej i bawimy się dalej :)
Tyle na temat karteczek u Ani, choć nie tylko te powstały, ale kolejne będą w kolejnych postach.
P.s.
W ogrodzie wychodzą czosnki olbrzymie i są już naprawdę olbrzymie, biorąc pod uwagę to, że jeszcze prawie wszystko śpi.
Do następnego :)
od razu przepraszam, że nie odpowiadałam na Wasze komentarze, ale nie miałam swojego komputera, gdyż udał się na przegląd techniczny :) Wiecie na pewno jak to jest, gdy korzysta się z czyjegoś sprzętu, na szybko. Dziś właśnie wróciłam na swoje śmieci i mogę pokazać na spokojnie co też ponawyrabiałam :)
Jak wiecie, Ania Iwańska prowadzi zabawę Kartki przez cały rok 2016 (kto nie wie, zachęcam do kliknięcia w link). W marcu tematem były:
Pokazywałam również, że od Ani dostałam ostatnio mnóstwo scrapkowych przydasi. Usiadłam do kartek, rozłożyłam wszystkie półprodukty i... utknęłam. Nawet nie miałam pomysłu co dalej. Powoli, powoli zaczęłam przymierzać i dopasowywać i nic mi nie chciało wyjść. Znaczy, wszystko co wychodziło, wydawało mi się przedobrzone. Za dużo wszystkiego. Ja chyba mam ten minimalizm karteczkowy wpisany w geny.
Żeby nie przedłużać, pokazuję moje karteczki, bo zabawa trwa dalej i bawimy się dalej :)
Tyle na temat karteczek u Ani, choć nie tylko te powstały, ale kolejne będą w kolejnych postach.
P.s.
W ogrodzie wychodzą czosnki olbrzymie i są już naprawdę olbrzymie, biorąc pod uwagę to, że jeszcze prawie wszystko śpi.
Do następnego :)
piątek, 11 marca 2016
Wygrana u Ani i u Małgosi
Witajcie :)
Dziś mam przyjemność pokazać Wam jakie wspaniałe rzeczy do mnie przyleciały od wspaniałych kobiet:
Do anioła i szkatułki w niebieskościach, Małgosia dołożyła cudnej urody jajo, które lekko pobrzękuję gdy się nim rusza. Ale to nie koniec. W zestawie znalazła się również bransoletka z kobaltowymi koralikami na lnianym sznurku. Jest cudowna, ma zawieszkę kotka, a pasuje nie tylko do letniej sukienki, ale również do spodni, sweterków, bluzek. I to jeszcze nie koniec... jest jeszcze soczysta czerwień :)))
Uwielbiam kolory, ale wiecie... czerwony... czerwony to jest coś czemu nie mogę się oprzeć
Aniu, Małgosiu jesteście niesamowicie hojne. Prezenty od Was sprawiły mi ogrom radości. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję. Dzięki Wam świat jest lepszy :)
Dziś mam przyjemność pokazać Wam jakie wspaniałe rzeczy do mnie przyleciały od wspaniałych kobiet:
Pierwsza paka przyszła od Ani. Ania nagrodziła moją kartkę "serce - minimalizm galopujący" na wyzwanie jakie prowadzi na swoim blogu: Kartki przez cały rok 2016. Wiedziałam, że nagroda będzie, ale że aż tak wielka, tego się nie spodziewałam. Wśród scrapkowych różności znalazły się m.in. bazy do kartek, wykrojniki, wykrojniczki, tasiemki, kokardki, cekinki, napisy, serwetki, nożyczki co robią ząbki, dziurkacz w nutki i książka o robieniu kartek przestrzennych.
Aniu, karteczki na wyzwanie marcowe już powstały z udziałem prezentów od Ciebie :) Ale to w następnym poście.
Dziś znów pani listonosz zadzwoniła do moich drzwi. Tym razem z prezentami od Małgosi, u której wygrałam niebieskie candy z niespodzianką. I tym razem również ilość mnie zaskoczyła i wywołała uśmiech na mojej twarzy tak szeroki, że gdybym nie miała uszu, to by mi się kąciki ust spotkały z tyłu głowy :)))
- Dostałam od Małgosi - powiedziałam wyciągając trzydziestocentymetrowego anioła z woreczka, w którym był zapakowany.
- To własnoręcznie zrobiony? - zapytał mąż
- Tak, Małgosia takie cuda robi.
- No to ma dziewczyna talent, piękny jest. No naprawdę, to jest talent - Zachwycił się :)
Do anioła i szkatułki w niebieskościach, Małgosia dołożyła cudnej urody jajo, które lekko pobrzękuję gdy się nim rusza. Ale to nie koniec. W zestawie znalazła się również bransoletka z kobaltowymi koralikami na lnianym sznurku. Jest cudowna, ma zawieszkę kotka, a pasuje nie tylko do letniej sukienki, ale również do spodni, sweterków, bluzek. I to jeszcze nie koniec... jest jeszcze soczysta czerwień :)))
Aniu, Małgosiu jesteście niesamowicie hojne. Prezenty od Was sprawiły mi ogrom radości. Jeszcze raz bardzo, bardzo Wam dziękuję. Dzięki Wam świat jest lepszy :)
Pozdrawiam Was wszystkich, dobranoc :)))
sobota, 20 lutego 2016
Kurczaki dwa...
Witam Was serdecznie.
Dziś post cytrynowy. Wiadomo, że Danutka organizuje od niemal dwóch lat Cykliczne Kolorystyczne Wyzwania i tym razem przewodnim kolorem jest cytrynowy jak cytryna :).
Wielkanoc niedługo więc na wyzwanie powstało jajo, z którego wykluły się dwa kurczaki i właśnie zastanawiają się nad wyjściem ze skorupki.
Wybrałam wariant cytrynowo-różowy i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba to zestawienie kolorów.
Druga część zabawy, carving... a co mi tam. Moja praca powstała na początku lutego, czekałam żeby zrobić jeszcze jajo. I co? Bożenka zrobiła swoją rybkę. Powiem szczerze, że nie bardzo mam czas na wymyślanie czegoś innego, a po za tym, podobają mi się moje rekinki :))) Dlatego wrzucam Stefanii moją ławicę z podwodnych głębi oceanu:)
Kto pamięta motyw muzyczny z filmu "Szczęki", może zanucić :) A rekinki w całości są do zjedzenia.
Lubie kolor cytrynowej skórki dojrzałej cytryny. Środek, jako kolor już nie jest moim ulubionym. Lubię kolory nasycone. Cytryny używam do napojów i do wypieków. Kiedyś jadałam cytrynowe plasterki otoczone cukrem, dziś już tego nie robię :)
Teraz będę grzecznie czekać na kolejne zdrowe kolory :)
Do następnego :)
Dziś post cytrynowy. Wiadomo, że Danutka organizuje od niemal dwóch lat Cykliczne Kolorystyczne Wyzwania i tym razem przewodnim kolorem jest cytrynowy jak cytryna :).
Wielkanoc niedługo więc na wyzwanie powstało jajo, z którego wykluły się dwa kurczaki i właśnie zastanawiają się nad wyjściem ze skorupki.
Druga część zabawy, carving... a co mi tam. Moja praca powstała na początku lutego, czekałam żeby zrobić jeszcze jajo. I co? Bożenka zrobiła swoją rybkę. Powiem szczerze, że nie bardzo mam czas na wymyślanie czegoś innego, a po za tym, podobają mi się moje rekinki :))) Dlatego wrzucam Stefanii moją ławicę z podwodnych głębi oceanu:)
Kto pamięta motyw muzyczny z filmu "Szczęki", może zanucić :) A rekinki w całości są do zjedzenia.
Lubie kolor cytrynowej skórki dojrzałej cytryny. Środek, jako kolor już nie jest moim ulubionym. Lubię kolory nasycone. Cytryny używam do napojów i do wypieków. Kiedyś jadałam cytrynowe plasterki otoczone cukrem, dziś już tego nie robię :)
Teraz będę grzecznie czekać na kolejne zdrowe kolory :)
Do następnego :)
środa, 17 lutego 2016
Słów kilka o niezdrowym jedzeniu
Witajcie :)
Witam również bardzo serdecznie Małgosię. Bardzo się cieszę z Twojej obecności, proszę rozgość się zapraszam, zostań na dłużej :)
Temat jedzenia nasunął mi się przy robieniu jedzonka dla sikorek i innych ptaszyn zlatujących do karmników w moim ogrodzie. Co ptaszki zimą lubią najbardziej?
Dziś robiłam kolejną porcję ptasiego jedzenia. Z każdej porcji na kromkę świeżego chleba odbieram sikoreczkom część gorących, chrupiących skwareczków, posypanych obficie majerankiem (dla zdrowotności) . Pycha! Baaaardzo niezdrowo.
Żeby nie było, nie polecam takiego jedzenia. Pokazuję tylko jak niezdrowe jedzenie może wyglądać, bo ostatnio pod hasłem "niezdrowe jedzenie" kryją się tylko fast-foody.
Tak więc wsłuchując się w kuchni otulonej cichością, w delikatne trzeszczenie aromatycznych skwarków między moimi zębami, myślałam nad tematem.
Doszłam do wniosków prostych i wcale nie zaskakujących. Mój organizm jest stworzony do jedzenia polskich potraw, polskich owoców i warzyw. Zresztą jest to taka moja własna zasada żywieniowa ( nie badana chyba naukowo). Skoro urodziłam się tu, w tym klimacie spędziłam całe życie, wobec tego najzdrowsze są dla mnie produkty, które w tym samym klimacie co ja wyrastają (jeśli tak można powiedzieć).
Nie ruszają mnie artykuły ani opisy jedzenia czy picia produktów przywiezionych "skąśtam", zwłaszcza, że nie wierzę w ich ekologiczna siłę. Masowa produkcja żywności na całym świecie wygląda podobnie.
Kolejna sprawa, to lubię zjeść :) Aromatycznie i syto. No tak mam i dobrze mi z tym.
Mięso najbardziej mi smakuje pieczone i z sosem, a zupa gęsta i zaprawiona śmietaną. Na słodko chętnie zjem jabłka smażone w naleśnikowym cieście, lub chrust, który usmażę sama (kupny odpada).
No to teraz mi się dostanie za ten post. Ale musiałam się z Wami podzielić moją miłością do jedzenia :)
A jakby ktoś z Was był zainteresowany jak takie niezdrowe jedzenie zrobić, zapraszam TUTAJ. Powyższe zdjęcia są mojego autorstwa, a potrawy na nich, wykonane przeze mnie.
***
Dziś jest Światowy Dzień Kota
Julek
Batman
Eranka
Tola
DOM SZCZĘŚLIWYCH
KOTÓW
Niemal założyć się
jestem gotów,
bo wątpliwości moich to nie budzi,
że gdzie jest dom szczęśliwych kotów,
tam jest i dom szczęśliwych ludzi.
bo wątpliwości moich to nie budzi,
że gdzie jest dom szczęśliwych kotów,
tam jest i dom szczęśliwych ludzi.
-Franciszek Klimek-
niedziela, 7 lutego 2016
Geometrycznie
Witajcie :)
W przyszłym tygodniu mnie nie będzie na blogu, dlatego dziś przyspieszam nieco.
Trochę pocięłam ostatnio z papieru, pokleiłam, ale szydełka nie odstawiłam na bok. W międzyczasie powstają kolejne drobiazgi, które przeznaczone są na prezenty. Przy robieniu poduszek wciągnęły mnie kwadraciki i tak powstał metodą siateczkową biały bieżnik. Robótka przeznaczona jest na prezent imieninowy.
A skoro o imieninach ..... Cóż, znów się popaprałam w kleju i herbatkach. Ja wiem, że nie wszystkim się te herbatki podobają, ale mnie urzekły. Wychodzi jak wychodzi, ale jak już napisane było, trening czyni mistrza, to próbuje nadal :)
Do składanek tym razem wykorzystałam herbaciane zawieszki, te ze sznureczków przy torebeczkach i uskładałam kwiatki.
Na dziś to już wszystko, lecę robić obiadek bo rodzinka przyjeżdża. Mąż ma dziś urodziny i imprezka delikatna będzie. A od jutra czas na naukę, bo nie jestem w wieku, w którym w jedną noc zakuje się cały materiał :))))))
Do zobaczenia, a raczej poczytania za tydzień.
Pa :)
W przyszłym tygodniu mnie nie będzie na blogu, dlatego dziś przyspieszam nieco.
Trochę pocięłam ostatnio z papieru, pokleiłam, ale szydełka nie odstawiłam na bok. W międzyczasie powstają kolejne drobiazgi, które przeznaczone są na prezenty. Przy robieniu poduszek wciągnęły mnie kwadraciki i tak powstał metodą siateczkową biały bieżnik. Robótka przeznaczona jest na prezent imieninowy.
A skoro o imieninach ..... Cóż, znów się popaprałam w kleju i herbatkach. Ja wiem, że nie wszystkim się te herbatki podobają, ale mnie urzekły. Wychodzi jak wychodzi, ale jak już napisane było, trening czyni mistrza, to próbuje nadal :)
Do składanek tym razem wykorzystałam herbaciane zawieszki, te ze sznureczków przy torebeczkach i uskładałam kwiatki.
Na dziś to już wszystko, lecę robić obiadek bo rodzinka przyjeżdża. Mąż ma dziś urodziny i imprezka delikatna będzie. A od jutra czas na naukę, bo nie jestem w wieku, w którym w jedną noc zakuje się cały materiał :))))))
Do zobaczenia, a raczej poczytania za tydzień.
Pa :)
piątek, 5 lutego 2016
Kurczak, bałwanek i serce :)
Witajcie :)
Nadszedł kolejny miesiąc karteczkowej zabawy u Ani. Jak się powiedziało "a", trzeba powiedzieć "b". W ten sposób może dojdę do "z" i wytrwam w robieniu karteczek, choć wiem, że mistrzem karteczkowania to ja nie zostanę. Może miszczem mi się uda zostać :))))))))))
Jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła: wszystko się przyda. Zrobiłam dziewięć karteczek, a ścinków mam pochowane do pudełka tyle, że na rozpałkę w kominku by starczyło. Teraz wiem o czym mówiłyście wtedy, jak nie wiedziałam o czym mówicie, hahahaha :)
Ale czas na prezentację karteluszek, które nazwałabym minimalizmem karteczkowym. Najpierw banerek z zadaniem tematycznym.
Bałwanek powstał z papieru pakowego
Kurczaczek jest z serwetki wtopionej w tekturkę
Serce, to minimalizm galopujący, dwie nitki dratwy :)
W ostaniej chwili dokleiłam w nicianym sercu, maleńkie serduszko wycięte z kartonu. I muszę powiedzieć, że bez niego podobało mi się bardziej. Ale już tak musi zostać. Magik trzyma super.
Wyżej napisałam, że zrobiłam już dziewięć karteczek... no tak. Na portalu "Kuferek.org" natknęłam się na kartki herbaciane i tak mnie zainteresowała ta informacja, że wtopiłam się w Tea bags folding. Moje pierwsze próby i już wiem, jak misterna to praca. Ale kartki, które robią inni są cudowne :)
Ja zrobiłam trzy próby. Technika taka jak origami, z tą różnicą, że elementy składa się z herbacianych torebeczek.
Mam nadzieję, że Ania się nie pogniewa, że tutaj wkleję jeszcze te moje pierwsze herbaciane, bo w regulaminie zabawy napisała, że może być więcej kartek niż trzy.
I to tyle w temacie kartek :))) Aniu, Aniu... coś Ty ze mną zrobiła??? Papiery, kartony, klej... Mam tylko nadzieje, że domków z pudełek od zapałek nie zacznę sklejać :)
Pa :*
Nadszedł kolejny miesiąc karteczkowej zabawy u Ani. Jak się powiedziało "a", trzeba powiedzieć "b". W ten sposób może dojdę do "z" i wytrwam w robieniu karteczek, choć wiem, że mistrzem karteczkowania to ja nie zostanę. Może miszczem mi się uda zostać :))))))))))
Jest jedna rzecz, która mnie zaskoczyła: wszystko się przyda. Zrobiłam dziewięć karteczek, a ścinków mam pochowane do pudełka tyle, że na rozpałkę w kominku by starczyło. Teraz wiem o czym mówiłyście wtedy, jak nie wiedziałam o czym mówicie, hahahaha :)
Ale czas na prezentację karteluszek, które nazwałabym minimalizmem karteczkowym. Najpierw banerek z zadaniem tematycznym.
Bałwanek powstał z papieru pakowego
Kurczaczek jest z serwetki wtopionej w tekturkę
Serce, to minimalizm galopujący, dwie nitki dratwy :)
W ostaniej chwili dokleiłam w nicianym sercu, maleńkie serduszko wycięte z kartonu. I muszę powiedzieć, że bez niego podobało mi się bardziej. Ale już tak musi zostać. Magik trzyma super.
Wyżej napisałam, że zrobiłam już dziewięć karteczek... no tak. Na portalu "Kuferek.org" natknęłam się na kartki herbaciane i tak mnie zainteresowała ta informacja, że wtopiłam się w Tea bags folding. Moje pierwsze próby i już wiem, jak misterna to praca. Ale kartki, które robią inni są cudowne :)
Ja zrobiłam trzy próby. Technika taka jak origami, z tą różnicą, że elementy składa się z herbacianych torebeczek.
Mam nadzieję, że Ania się nie pogniewa, że tutaj wkleję jeszcze te moje pierwsze herbaciane, bo w regulaminie zabawy napisała, że może być więcej kartek niż trzy.
Pa :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)