Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)

Obserwują:

poniedziałek, 31 marca 2014

Koszyczkowe serwetki i kocie obowiązki.

Witam na blogu nowe obserwatorki i komentujące, bardzo mi miło, że znalazłyście czas i ochotę by pobyć ze mną :) Może zostaniecie na dłużej?

U mnie jak u większości innych trwają prace świąteczne. Zrobiłam na razie trzy serwetki do koszyczków. Jeszcze będą dwie.

52 cm średnicy

46 cm średnicy

32 cm średnicy

Wzory serwetek mam z Moich Robótek. Jeśli ktoś chciałby schemat, proszę pisać na maila, podeślę :)

W cudowny miniony weekend prace nad rabatkami nadzorowała nasza Eranka. Nic nie może się obejść bez jej zatwierdzenia. Każdą wykonaną pracę musi osobiście zatwierdzić :)

Julcio natomiast wykonywał odbiór posprzątanego autka. Musiał zajrzeć w każdą szczelinę, aby wszystko się zgadzało :)





Btamanek w tym czasie pracował na polu sąsiada, bo myszki śmigają tam aż miło :)
A po ciężkim dniu pracy, wiadomo, trzeba się posilić.

I tak nam mija spokojnie :)
Życzę wszystkim spokojnego tygodnia.
Ewa.

czwartek, 27 marca 2014

Wiosna!!!!!!!!! :)))))))))))))))))))))))))

Witam nową obserwatorkę Justynę, cieszę się z Twojej obecności :) Justyna robi piękne rzeczy sutaszowe, ale i szydełko w Jej rękach potrafi zdziałać cuda :)

Wreszcie mogę Wam pokazać kawałek mojego budzącego się ogrodu. Nie było zimy, ale mimo to roślinki budzą się powoli. Jeszcze kilka dni temu lawendowy kącik był szary i mokry:

W sobotę zaświeciło słońce i w ciągu dwóch godzin forsycja otwarła wszystkie swoje kwiatuszki

Uwielbiam słońce, ciepło i kolory kwiatów :) Z dnia na dzień robi się coraz bardziej kolorowo. Nie mogę się pochwalić tulipanami, ponieważ nie sadziłam ich jesienią. Tulipany posadziłam dwa lata temu, 80 cebulek. Do wiosny przetrwały tylko cztery. Resztę zjadły podziemne stwory. Mam za to całe mnóstwo kolorowych poduch pierwiosnków :) Zmutowały się ze sobą i z dwóch pierwszych: białych i czerownych, teraz mam kilka rodzajów różowości. Rozsiały się po całej działce, rosną nawet na trawniku.



Jednak w lesie jeszcze wiosny maleńko. Zaczynają się gdzieniegdzie pokazywać zawilce. Na ich spektakl trzeba będzie jeszcze poczekać około 2 tygodnie.
Na skarpie w lesie, w pobliżu lisich lub borsuczych nor zobaczyłam zwierzęcą stołówkę.



Pierwsze, to chyba pozostałości po zającu, na drugim zdjęciu sierść niewiadomego pochodzenia.
A nor na skarpie mamy całe mnóstwo.




Mieszkam w okolicy, w której nie ma wielkich lasów. Są laski i zagajniki, pola uprawne i dzikie łąki.  Co jest w dzisiejszych czasach niespotykane, jest dużo zajęcy :), dużo sarenek i niestety są myśliwi, o których nie mam dobrego zdania.






A ja siedzę sobie teraz w serwetkach do koszyczków. Jeszcze mam do zrobienia trzy. Przypominam o moim candy, na które można się jeszcze zapisać  tutaj :)
Pozdrawiam Was gorąco i dziękuję za wszystkie komentarze.

wtorek, 18 marca 2014

Moje pierwsze, nieśmiałe candy. Do 13 kwietnia.

Witam na moim blogu Jolantę , uzdolnioną osóbkę wykonującą prześliczne rzeczy wszelakimi technikami. Zajrzyjcie do Joli, bo warto :).

Witam też wszystkich odwiedzających mojego bloga. Cieszy mnie, że są osoby, które zaglądają do mnie i komentują, raczą dobrym słowem i dobrymi radami.
Ostatnio na blogu Lacrimy zobaczyłam śliczne, wiosenne kwiatuszki, narcyzowe i zapragnęłam mieć podobne, swoje własne. Szukałam  w czeluściach netu i znalazłam filmik jak zrobić podobne.
Filmik zamieściła  Ania z bloga crochet.pl .



Ponieważ mam już swoje kwiatuszki, postanowiłam się również podzielić nimi z Wami.
Ogłaszam więc moje pierwsze candy. Jeśli ktoś z Was chciałby w swoim domku powiesić sobie takie kwiatowe zawieszki bardzo proszę o:


1. Pozostawienie komentarza pod tym postem.
2. Wklejenie na swoim blogu, na pasku bocznym banerka z odnośnikiem do mojego bloga.

Candy przeznaczam dla osób prowadzących bloga.
Osoby chętne  nie muszą zostawać moimi obserwatorami, chyba, że tego chcą.
Wylosowanej osobie prezenty prześlę na własny koszt.
Po wylosowaniu zwycięzcy czekam trzy dni na adres do wysyłki, jeśli dana osoba się nie zgłosi zrobię nowe losowanie.

Oprócz kwiatuszków-zawieszek w ilości 6 sztuk, dołączę słodycze i jakąś małą dodatkową niespodziankę.

Moi drodzy, ponieważ pomyślałam, że paczuszka nie dotrze do wylosowanej osoby przed świętami, więc skracam czas trwania candy do 13 kwietnia. Wtedy zostanie cały tydzień dla Poczty Polskiej :)
Nie zmieniajcie banerków, bo jak ktoś będzie chciał się jeszcze zapisać, to przeczyta tę notkę. Przepraszam za zamieszanie.

Candy trwa od teraz do 13 kwietnia do północy. 

Losowanie odbędzie się dzień później.
A to banerek do pobrania:






Przesyłam promienie słońca :)


 

sobota, 15 marca 2014

Zdekupażowałam chustecznik.

Witam na blogu Lacrimę i cieszę się dołączyłaś w moje skromne progi.
Witam również Was wszystkich, zaglądających do mnie.

Tak mnie wciągnął dekupaż, że wciąż chciałabym coś tą metodą ozdabiać. Mam jednak nadal problem z serwetkami, bo mi się marszczą. Może za cienki pędzel? Albo za rzadki klej? Jednak i tak mi się podoba, choć duuuuuużo jeszcze czasu upłynie, aż osiągnę w miarę pożądany efekt. Bo mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie :)

Tym razem wzięłam na warsztat chustecznik. Trochę za późno dowiedziałam się, że pudełko trzeba najpierw przetrzeć papierem ściernym. Ale co się stało, to się nie odstanie i ścierać musiałam dopiero po malowaniu.


Tym razem wzór wydarłam z serwetki za pomocą mokrego pędzelka. Chcę podarować chustecznik mojej mamie na urodziny, więc jak ktoś ma uwagi, co mogę tu jeszcze poprawić, to ja chętnie je przyjmę :)

Acha, mojemu mężowi  tak się spodobała doniczka z poprzedniego posta, że uwierzył w moje siły tak bardzo, że myślał, że pudełeczko chustecznika też zrobiłam sama :)))))))))))))))))))))))))))))))))).

Następny projekt, to będzie stara paczka z grubych desek. Jest w stanie opłakanym, ale może uda mi się przywrócić jej życie :)

Pozdrawiam Was i życzę spokojnego weekendu :)
Ewa.

poniedziałek, 10 marca 2014

Zwykła, stara doniczka

Witajcie, u mnie piękne dni, słoneczne i ciepłe, choć w nocy przymrozki. Dają o sobie znać rankiem, gdy trzeba skrobać szyby w aucie zostawionym pod chmurką :)
Wczorajszy dzień spędziłam na ozdabianiu doniczki. Doniczka była dosyć zaniedbana. Znalazłam ją w stodole przy starym domu.


Najpierw ja umyłam,  potem oczyściłam papierem ściernym i pomalowałam dwa razy emulsją akrylową.

Wystający rant po wyschnięciu farby pomalowałam craciem jednoskładnikowym za pomocą gąbki. Chciałam, żeby spękania wyszły delikatne. Do tej pory nie wiem, czy obie warstwy trzeba malować gąbeczką, czy tylko farbę, która ma spękać?
Po wyschnięciu cracu, nałożyłam gąbeczką jasną farbę akrylową. A pod rant nakleiłam ozdobny pasek. Nie mam specjalnego kleju do decu, użyłam rozcieńczonego wikolu.

Na pozostałą część doniczki przykleiłam fiołki. I tutaj zrobiłam błąd. Nie wycięłam serwetki spomiędzy łodyżek :( . Ale pomyślałam sobie, że drugą doniczkę zrobię odwrotnie. Całe tło będzie jasne, a rant żółty ze spękaniami.
Wiem, że to co wyszło, to nie są wyżyny sztuki dekupażu, ale powoli i na błędach się uczę :)
Jak macie uwagi, to bardzo proszę o pozostawienie ich w komentarzach, będę wdzięczna, bo wiem, że dużo mi do doskonałości brakuje :)))))))))))
Doniczek ceramicznych mam jeszcze całe mnóstwo, więc mam na czym się uczyć :)

A tak wygląda całość po lakierowaniu.





niedziela, 9 marca 2014

Post dla Ani/Pawanny i Beaty ...

...ale najpierw witam serdecznie na blogu nowe obserwatorki (tradycyjnie klik w imię, otworzy bloga) kolejną Beatę  oraz kolejną Anię

Pod moim ostatnim postem AniaBeatka  opowiedziały mi o swoich zwierzaczkach. Możliwe, że jesteśmy bardzo różnymi kobietami, ale jedno co nas łączy w realu to na pewno miłość do zwierząt. Dlatego postanowiłam odpowiedzieć na Ich komentarze tutaj, w osobnym poście. 

Beatka
 Ewo,Fiodorek miał bardzo ostry stan zapalny dziąseł a w pyszczku pojawiły mu się aż ropne nadżerki. Weterynarz jak je zobaczył to miał poważne obawy o niego i już myślał o podaniu sterydów, nawet kosztem spadku odporności u Fiodora. Ale ponieważ Fiodor nie ma najgorszych wyników krwi, więc zdecydował się podać antybiotyk o nazwie Convenia, słyszałaś o nim ? To jest antybiotyk najnowszej generacji i podaje się go raz na dwa tygodnie. U Fiodora sprawdził się idealnie + kapsułki na odporność Vetomune. W poniedziałek Fiodor dostanie drugą dawkę tego antybiotyku, więc dlatego jestem dobrej myśli :) 

Bardzo przede wszystkim współczuję Fiodorkowi, bo to straszny ból pyszczałka. Dobrze, że ma Ciebie, bo inaczej bardzo by się nacierpiał i nie miałby szans na życie. Mądry weterynarz to połowa sukcesu, druga połowa, to mądry i kochający opiekun :) Antybiotyk raz na kilka dni też jest dobrym rozwiązaniem, bo kotek się nie stresuje codzienną koniecznością połykania leków. Cieszę się, że jest taka poprawa u Fiodorka. Oby zostało tak jak najdłużej :).
Vetomune znam, moje stworki też musiały je brać na początku naszej wspólnej drogi. O Convenii słyszałam, a raczej czytałam na forum.miau. Nigdy tego nie stosowaliśmy u moich kociastych. Batmanek jak wzięliśmy go z fundacji do domu, miał ok. 7 miesięcy i ważył 1,90. Był przeraźliwie chudy, kręgosłup wystawał mu jak grzebień na pleckach. Pomimo swojej chudości, rzucał się na jedzenie jak zagłodzony. Od razu zauważyłam, że zjada tylko mokre, a suche wyrzuca z pyszczka z charakterystycznym przekrzywianiem łepka. Jak zaglądnęłam mu do paszczy, to aż mnie zmroziło. Cały pyszczek jak rana. Biedactwo umarłoby z głodu pośród pełnych misek. tak wyglądał jak do nas przyszedł

Najpierw brał antybiotyk, nie pamiętam jaki, ale codziennie. Do tego pasta do smarowania dziąsełek i Vetomune. Po dwóch dniach widać było zdecydowana poprawę. Ale niestety okazało się po czasie, że to plazmocytarne zapalenie dziąseł. Nasza wetka powiedziała nam, że można znów podawać antybiotyk, ale to będzie poprawa tylko na kilka tygodni, potem trzeba będzie włączyć sterydy, a najpewniejszym sposobem leczenia jest usuniecie ząbków trzonowych. Teraz mamy Batmanka bezzębnego, ale kły ma długie i pięknie białe, a dziąsełka  już nie bolą :) 
Teraz waży 4,5 kilo i już nie rzuca się na jedzenie :) I jest prawdziwym, rasowym dachowcem :)
Trzymam kciuki mocno za zdrowie Fiodorka :)

Ania/Pawanna
 Ależ Ona piękna! Mam nadzieję, że oczko wyzdrowieje. Wiesz, wielobarwne kociaki przynoszą pieniążki:)
Ja mam trzy psy, z dwoma chodzę na dalekie spacery, a trzeci jest od dwunastu lat ślepy, więc tylko porusza się po ogrodzonym terenie. Ma genetyczną chorobę atrofię siatkówki. Do tej pory radził sobie świetnie tak jakby widział. Ale od dwóch miesięcy stracił resztę zmysłów. Nie słyszy i stępił mu się węch. Był z nim kłopot bo nie trafiał do domu, do miseczki z jedzeniem, nie chciał wychodzić z łóżeczka. Ale wyobraź Sobie jaka jest silna wola przetrwania u takiego zwierzaka. Nauczył się chodzić przy ścianie i przy meblach. Trafia do miski i na dwór. Ma około 15 lat (dokładnie nie wiem bo to przybłęda), będzie jeszcze u nas długo:) Tak się zwierzyłam Tobie, bo widzę, że lubisz zwierzęta, a miałam taką potrzebę wygadania się. Dziękuję za wysłuchanie, Ania.


Aniu, masz wielkie i pełne miłości serce :) Jak to dobrze, że Twoje zwierzątka trafiły właśnie na Ciebie. Mają to, co psiakom najbardziej potrzebne: kochającego człowieka. Są tego warte, bo pies kocha nie za coś, on kocha mimo wszystko i całym sobą :) Wierzę również, że Pixel ( tak wytypowałam, że to o niego chodzi) zostanie z Wami jeszcze na długo. Ma szczęśliwe stado, więc wie, że musi o niego dbać :))))))))))
Wiem jaka jest silna wola przeżycia u piesków, bo mam suczkę, która w tym roku skończy 16 lat. Od kilku lat pomimo leczenia niedowidzi. Od niedawna jest też już głucha. Miała bardzo duże problemy zdrowotne w ubiegłym roku, o których pisałam tutaj i tutaj. Miesiąc trwała nasza walka o przetrwanie, teraz jest wesołą, szczęśliwą sunią. To jest niesamowite, bo człowiek w takim stanie przeważnie się załamuje i poddaje. Powinniśmy brać przykład od tych naszych braci mniejszych.

Dzięki Wam kobitki, też się chciałam wygadać :)
A Eranka coraz lepiej :)

piątek, 7 marca 2014

Eranka

Muszę opowiedzieć o mojej niedoli. Z oczka mi łezki kapią, kap, kap, kap, na nosek kapią. A w nosku wierci i kicham wciąż. Ale ładnie kicham - mówiła duża - jak księżniczka :). I duży zawiózł mnie do lekarza :(, zamknął w kontenerku :(, ja nie lubię kontenerka, boję się i od razu ze strachu zrobiłam kupkę i siu. Ale duży mi zmienił kocyk i powiedział, że w małym serduszku mam wieeeeeelki strach. Ale u pani doktor byłam bardzo grzeczna, chociaż dłubali mi w oczku i w uszkach i lekarstwa musiałam połknąć i do oczka mi wlali coś zimnego :(
Pani doktor mnie macała po całej mnie i powiedziała: zima zimą, ale tego tłuszczyku jest za dużo. To ja paczyłam i paczyłam, ale nigdzie nie widziałam tego tłuszczyku... bo może pozwolili by mi choć sobie polizać... ale to pewnie przez to chore oczko nie widziałam...
A teraz sobie odpoczywam, bo wciąż mi do oczka coś wlewają, więc jak nic mi nie robią, to sobie spokojnie mogę pospać. No.

niedziela, 2 marca 2014

W kolorach słońca, soczystych pomarańczy i czerwonych grejfrutów.

Witam na blogu Madzię :). Magdalena prowadzi blog kulinarny, klikając w Jej imię znajdziecie się w świecie pyszności dla ciała i zmysłów, wejdźcie do bloga Madzi, bo naprawdę warto :)

A teraz chcę Wam pokazać co powstało z resztek wełny pozostałej z szala w pawi ogon. Kolory podobają mi się bardzo, więc postanowiłam zrobić poszewkę na poduszkę. Oto jej dwie strony.


Poszewka jest wiązana na brązowe troczki wykonane łańcuszkiem na szydełku. Ponieważ po wykonaniu zdjęć w plenerze padły mi akumulatorki w aparacie, zdjęcia troczków będą jutro :)
Akumulatorki się naładowały, więc dołączam zdjęcia z troczkami.




Nigdy nie brałam udziału w żadnym wyzwaniu, ze względu na ogrom cudownych prac jakie w nich brały udział, ale tym razem zgłaszam moją poduszkę do wyzwania w Szufladzie:


  
http://szuflada-szuflada.blogspot.com/