Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)

Obserwują:

czwartek, 5 lutego 2015

Nasza Pusia

Witajcie,
witam serdecznie również Anstahe wśród moich nowych obserwtorów. Cieszę się, że znalazłaś czas i zaglądnęłaś, zapraszam, zostań na dłużej :)

U mnie dni lecą jak oszalałe jakieś. Ostatnie były dość nerwowe. Nasza sunia Pusia, straciła przytomność w nocy z poniedziałku na wtorek. Zdążyła nas powiadomić, że coś się dzieje niedobrego, oszałamiającym skowytem, jakby rozpaczliwe, głośne wołanie o pomoc. Potem przewróciła się bezwładna. W pierwszej chwili myśleliśmy, że to już koniec, ale osłuchałam ją i serduszko biło, bardzo wolno, ale biło. Oddechy niewyczuwalne. Decyzja, jedziemy do kliniki. Gdy ją wzięłam, żeby włożyć do kontenerka, otworzyła oczyska i usiadła. Jednak nie czekaliśmy, zwłaszcza, że serducho przyspieszyło do ogromnego tempa. W klinice podjęliśmy decyzje, że zostanie w szpitalu na obserwacji. Z badania przy przyjęciu wyszła arytmia. I została... boszszszsz... te oczy, które na nas patrzyły jak wychodziliśmy... Nie da się wytłumaczyć psu, że nie zostawiamy jej na zawsze...
I myślałam tylko o tym, że jak tam umrze, to będzie sama, bez nas...
W domu koty do rana szalały jak opętane. Zupełnie nie wiem co w nie wstąpiło. Czy coś czuły?
Już jest dobrze :) Po badaniach krwi, które potwierdziły chorą od lat wątrobę, nic więcej złego nie wyszło. Echo serca wykazało niedomykalność zastawki trójdzielnej i wypadanie płatka zastawki mitralnej. Zmiany zwyrodnieniowe na zastawkach. Zaburzenia przewodnictwa.
W potocznym języku, znaczy to że krew się cofa do tyłu zamiast być przepychana dalej na obwód. Do tego dochodzi nierówne bicie serduszka.
Podajemy nowe leki. Punia większą część dnia i nocy przesypia. W okresach czuwania, jest przytulaśnym psiaczkiem. Najważniejsze, że nic ją nie boli :)
Mamy szczęście mieć dobre weteki w przychodni HYRAX w Krakowie, oraz Klinikę ARKA, całodobowy szpital z przychodnią, który ratuje nam życie w godzinach nocnych i świątecznych :)
                                         *********************************************

A w ogrodzie nadal zima i standardowo goście


                                          ********************************************

Robótkowo nie mam nic do pokazania. Nie znaczy to, ze nic nie robiłam. Robiłam, ale pokazać będę mogła, jak dotrze do nowych właścicielek :)
Robiłam też oczywiście zdjęcia moich prezentów w zabawie "podaj dalej", utwierdzając się w przekonaniu, że namiot bezcieniowy, jest najlepszą kocia budką na świecie.


Tola

Teraz zabieram się za kolejne zobowiazanie, wymiankę z Bożenką.

Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, które zostawiacie :)


57 komentarzy:

  1. Cieszę się, że sunia ma się już dobrze. Wiem jak to jest, gdy nasi milusińscy poważnie chorują. To straszne. Życzę Efciu Tobie i Pusi dużo spokoju i zdrowia. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Haniu, nasi milusińscy nie potrafią mówić, dlatego musimy wciąż nad nimi się pochylać i umieć patrzeć na to, co chcą nam przekazać.
      Pozdrawiam Haniu.

      Usuń
  2. Jak to dobrze, że wszystko dobrze się w sumie skończyło :) Niestety zwierzaczki - podobnie jak ludzie - chorują, nieraz ciężko, i dobrze jest mieć pomoc w zasięgu ręki :)
    Pozdrawiam Cię Ewciu i Twój zwierzyniec ciepło i serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz psinka już dużo chorób ma za sobą, ale ma wielką wolę życia, a my zrobimy wszystko, żeby była z nami jak najdłużej.
      Pozdrawiam Joasiu :)

      Usuń
  3. Ewciu zdrówka dla Twojej suni. Mam nadzieję, że jeszcze pobędzie z Wami torchę.
    A ta zima w Twoim ogrodzie piękna i pierwszy raz widze , żeby sarenka tak blisko podeszła.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też mamy taką nadzieję, Aniu :)
      Sarny u nas podchodzą bardzo blisko. Nieraz nawet na taras wchodzą. Ta stała sobie przed tarasem, a ja za szybą robiłam zdjęcie, nawet jak się ruszałam, to nie uciekała. Podjadła zeszłorocznych listeczków i z gracja przeskoczyła płotek pod lasem :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Tak strasznie mi zal psiaczka. U mnie zawsze w domu był pies i wiem jak bardzo można przyzwyczaić się do niego, szczególnie kiedy dzieci nie ma już w domu. Pisz często jak się czuje. Jedyne czego mogę zazdrościć, to tego, ze pomoc masz blisko,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Danusiu, Pusia w święta BN weszła w 17 rok swojego życia. Jest naszą maskotką, choć były czasy, że wydawało jej się, że jest psem obronnym ;)
      Tylko dzięki szybkiej i fachowej pomocy możemy się jeszcze cieszyć z jej obecności z nami.
      :)

      Usuń
    2. No tak, można by powiedzieć, że swoje przeżyła, ale to nie takie proste. Żegnaliśmy nasze psy trzy razy i wiem co to jest. Po każdym nie miało być następnego, ale zawsze jest i tak samo kochane jak poprzednie. Pozdrawiam i ogromnie się cieszę, że tu zawitałam.

      Usuń
    3. solidny wiek jak dla takiego małego psiaka!
      dobrze mu u was ;-)

      Usuń
  5. Wspaniale , że Pusia uratowana. Takich gości w ogrodzie uwielbiam , ale bliso podeszła pod Wasz dom. Kotki cudne. Pozdrawiam cieplutko..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano Marysiu, taki to u nas zwierzyniec swojsko-domowo-leśny :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Biedne te nasze zwierzątka, nie potrafią mówić. Dobrze, że my czuwamy przy nich:)
    Miałam kiedyś setera irlandzkiego, Baja, był uczulony na pchły. Jego uczulenie, wystarczyła jedna pchła, objawiało się w podobny sposób, że tracił przytomność, serce ledwo biło. Dostawał zastrzyk z Hydrokortyzonu i wstawał na nogi. Lek ten musieliśmy mieć w domu, bo mógł zdechnąć, zanim dojechalibyśmy do kliniki. Uczymy się zachowań naszych podopiecznych przez całe ich życie i pomagamy jak możemy:) Pomyziaj Swoją psinkę ode mnie.
    Cieplutko pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba Aniu jedna z najgorszych chorób jak się mogła Baji przytrafić. Pchły są ogólnodostępne, więc zagrożenie życia było cały czas.
      Pusia pomyziana, merdnęła ogonkiem i zwinęła się w kulkę na drugim boczku :)
      Całuję :)

      Usuń
  7. Ciesze sie, ze piesio ma sie lepiej, pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też sie cieszymy ogromnie Kamilko :)
      Buziaki :)

      Usuń
  8. Ewuniu czytając o Twoje suni miałam łzy w oczach bo spojrzałam na moja psinke i nie wyobrażam sobie co bym bez niego zrobiła. To jest najgorsze u piesków, że tak krótko żyja... :(
    A tych widoków przed domem i sarenek to Ci zazdroszczę, natura tak blisko Ciebie, pięknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze u zwierzaków jest to, że nie potrafię się poskarżyć. Czasem jest już za późno. mamy jednak nadzieję, że jeszcze będziemy się wspólnie cieszyć wzajemną obecnością :)
      pozdrawiam Lidziu :)

      Usuń
  9. Oj to strachu było co niemiara...
    Biedna sunia, zdrówka życzę, by nie bolało...
    Jakie cudne sarenki :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Malusie czupiradło ...ale nastraszyć potrafi co?
    bardzo się cieszę , że wszystko jest oki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Lucynko, strachu podjedliśmy i smutku też.

      Usuń
  11. No to przeżyliście chwile grozy... Dobrze, że lekarz był dostępny, u nas pewnie czekać trzeba by było do rana... Oby lekarstwa pomogły i Pusia wróciła do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Renyu. Tak, mamy fajnie z naszą służbą weterynaryjną :)
      Punieczka już sobie spaceruje dostojnie na sisiu :)

      Usuń
  12. To musiała wam niezłego stracha robić. Nie umiem sobie nawet wyobrazić tej paniki jaką musieliście poczuć. Diagnoza niezbyt radosna ale dobrze, że są możliwości żeby jej coś troszkę pomóc.
    Trzymaj się kochana. Dużo zwierząt odchodzi w ostatnich miesiącach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Marysiu, diagnoza nie fajna, ale w wieku 17 psich lat nie można się spodziewać okazu zdrowia. Pusia jest w wieku geriatrycznym to i wielochorobowość jej towarzyszy. Cieszy nas jednak, że nie cierpi i jeszcze może być z nami.

      Usuń
  13. chyba bardzo głodne te leśne głodomory, ze tak blisko pod dom podchodzą....
    no chyba, ze ty mieszkasz w lesie ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wschodu mam lasek, od południa las, od zachodu sąsiadów, a od pólnocy drogę, za która jest pole uprawne i ...las :)
      Głodne bardzo nie są. Maja paśniki pełne sianka, a za naszym ogrodzeniem wystawiamy dla zwierząt kapustę, jabłka, marchewkę. Zawsze to jednak na deser lepiej wpaść do ogródka ;)

      Usuń
    2. no jak ty takie desery za płot wystawiasz to nic dziwnego, że ci prawie do chałupy włażą w poszukiwaniu czegos jeszcze lepszego! :-D

      Usuń
  14. Biedna Pusia, dobrze, że ma na miejscu fachową opiekę w postaci swojej Pani.
    Nasza Daisy już 4 lata jest na lekach, dajemy radę, będzie dobrze !
    A sarny nieźle sobie poczynają, czują dom dobrego człowieka :)
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że możemy tym naszym stworkom dawać leki. Mizianaki dla Daisy.
      Ja tam myślę, że one czują świeżą korę z malutkich tujek ;)

      Usuń
  15. Dobrze, że piesek ma się lepiej. Sarenki chyba są głodne. Fajne zdjęcia im zrobiłaś.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Tereniu, juz duzo lepiej :)
      A sarenki u nas, to raczej bardzo mało bojaźliwe, więc i nie bardzo uciekają ;)

      Usuń
  16. Dobrze , ze piesek ma tak dobra opieke...zal ich jak choruja...Fajnych masz gosci w ogrodzie to takie nie codzienne.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eluś, u nas to widok całoroczny :) Pod lasem zrobiliśmy niskie ogrodzenie, bo mi wysoka siatka z otoczeniem nie współgrała. Co to dla sarenki pół metrowy płotek :))))))
      Pozdrawiam równiez :)

      Usuń
  17. cieszę sie, że udało się pomóc psiakowi:) cudownych gosci masz w ogrodzie:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Biedna ta Twoja psinka, ale dobrze, że można leczyć.
    Sarenki śliczne:)
    Namiot jak widać ma jeszcze jedno zastosowanie:) Koty jednak wiedzą co dobre:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dom należy do kota :))))))))))))))))))))))))))))

      Usuń
  19. Sarenka w ogrodzie - niesamowity widok!!! Sunia ma szczęście ze ma Was i blisko klinikę, ja nie wiem co bym zrobiła:(
    Miłego weekendu Ewuś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Aniu :)
      Sarenka jest fajna, ale jak zaczyna zjadać wszystkie kwiaty i paczki róż, to już mnie troszkę wtedy irytuje :) Ale zimą, niech sobie hasa po ogrodzie. Żywopłot z iglaków mam obciety do granicy sniegu, więc wiosna nie muszę brać sekatora do rąk :)
      Dobrego dnia :)

      Usuń
  20. Wspaniałe wieści, że piesek już w domciu i że ma tak wspaniałych właścicieli!!!
    Aż się chwali !!!
    A widoczki z ogrodu piękne, biało i gościnnie ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuję Januszu :))))))))))))))))))))
      Miłej niedzieli :)

      Usuń
  21. Dobrze że te chwile strachu przemieniły się w chwile szczęścia z Pusią:)))
    Sarny tez kiedyś odwiedzały nasz ogród ,ale w naszej okolicy coraz mniej terenu leśnego ,a coraz więcej ogrodzonych działek.Takie wizyty były miłe ,ale i trochę uciążliwe, bo sarny często robiły "porządek " w ogrodzie.
    Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Lucynko, sarenki są piękne, ale i piękne po nich porządki. Jednak w zimie nie mam serca wyganiać ich z ogrodu. A z jaką gracją przeskakują płotek:)
      Milego dnia :)

      Usuń
  22. Bardzo Ci współczuję Beatko, mam nadzieję że Pusia jakoś jeszcze wydobrzeje. Nasz Czaruś miał 18 lat jak przyszło się pożegnać. Walczyliśmy do końca ale na starość nie ma lekarstwa.
    Zima u nas podobna i sarenki z lasu czasem podchodzą ale takich fajnych zdjęć nigdy nie udało mi się zrobić. Przesyłam uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Ewciu, starość to fizjologia i jej się nie leczy. Można tylko leczyć choroby, które tę starość zaburzają.
      Pozdrawiam Cie serdecznie, Ewa :)))))))))))))))))))))))))))))))))))

      Usuń
    2. Wybacz Ewuniu!!!!! Jak piszę wiele komentarzy po kolei to czasem mi się coś pomiesza. Mam nadzieję, że to jeszcze nie skleroza. Buziaczki.

      Usuń
    3. Ewuś, no coś Ty, ja wcale się nie gniewam :)))))))))))))) Nie znamy się w realu, nie widzimy na co dzień, trudno wśród tylu blogów nigdy się nie pomylić ;)
      Całuski :)

      Usuń
  23. Dużo zdrowia dla Pusi, ja w ubiegłym roku straciłam 2 świnki z czego jedna na serduszko umarła :( Życzę dużo zdrowia Twojej psiunce. Ale pięknie u Ciebie biało, a gości masz nietypowych :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Och jak Ci zazdroszczę ogrodu z takimi gośćmi. masz wspaniałe zwierzaki.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ewuś, dobrze, że z Pusią już lepiej. Widoki zimowe u Ciebie piękne !!! U mnie nie ma niestety tyle śniegu. Chyba ze dwa razy nasypało, raz w święta i drugi raz - dwa dni temu, ale to był śnieg jednodniowy. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  26. Ochhh, smutno strasznie jak zwierzak choruje i tak trudno się z nim porozumieć...
    Ale dobrze, że już lepiej. Zdrówka dla piesi życzę!

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajne mieć takich gości :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zawsze boli mnie serce jak zwierzaczkowi jest źle i choruje - nie raz w swoim życiu to przechodziłam - cieszę się, że wszystko jest już w porządku i Pusia jest razem z wami w domu - pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  29. Mam nadzieję, że Pusia już wydobrzała. Bardzo fajnych masz gości na podwórku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Annette, Punia kończy powoli swoje życie. W piątek miała obrzęk płuc. Znów szpitalik, tlen, kroplówki, diuretyki, modyfikacja leków. Do wieczora duszność ustąpiła, ale serduszko już nie chce wrócić do normy. jest słabiutka, głównie śpi. Dziś nic nie chce jeść, pije. Nie cierpi.
      :(

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy wpisany komentarz :) Są dla mnie bardzo ważne. Dzięki nim wiem, że to co robię, ma jakiś sens.