Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)

Obserwują:

wtorek, 19 listopada 2013

Warto mieć nadzieję

Moja kochana psinka ma się coraz lepiej. Początek choroby był nagły, a rokowanie niepewne. Bardzo było mi przykro, gdy nie mogła się nawet przewracać z boczku na boczek. Całą dobę przekładaliśmy ją w różne pozycje, żeby nie zrobiły jej się odleżyny. Trwało to kilkanaście dni, aż coś drgnęło. Najpierw potrafiła się utrzymać w pozycji mostkowej, potem zaczęła przebierać nóżkami jak wynosiliśmy ją na siusiu. Z racji tego, że to mała psina, nie bardzo wygodnie było nam ją trzymać nad trawką. Uszyłam więc takie jakby szeleczki-nosidełko. Pod całym brzuszkiem jest materiał nieprzemakalny podszyty polarkiem ( jest to spód kaftanika, w którym i tak nie chciała chodzić). Do tego spodu doszyłam taśmy materiału, usztywnione w środku flizeliną. Nasza Pusieńka zaczęła od tego czasu rehabilitację :)

To zdjęcie jest sprzed kilku dni, teraz ma już wyprostowane całkiem nóżki, może sama stać bez trzymania. Niestety jeszcze przy szczekaniu się przewraca i nie daje rady chodzić sama bez szeleczek. Od przedwczoraj podniósł się też ogonek i malutka nim merda :)
Warto mieć nadzieję :)

Właśnie pierwszy raz sama sobie usiadła na posłanku :)

7 komentarzy:

  1. *oj warto miec nadzieje ale czasami trzeba pomoc tej nadzieji*
    ...super ze psinka dochodzi do siebie...ładny piesek
    pozdrawiam serdecznie -)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, sama nadzieja nie zawsze wystarczy. Nieraz trzeba jeszcze duuuuużo samozaparcia :)
    Pozdrawiam Elu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewunia zyczcze Pusi duuuuzo sily i powrotu do zdrowka , dzieki Twojej pomocy bedzie mniedlugo stac samodzielnie na lapkach.

    OdpowiedzUsuń
  4. jasne że warto
    Puśka nie poddawaj się

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Emko i Lucy, wiem, że będzie dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, ale super wymyśliłaś nosidełko. Czego się nie robi dla kochanego zwierzaka!Pusia dzięki wam żyje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Kombinezonik przez to uległ zniszczeniu, ale i tak Pusia go nie lubiła. Teraz z perspektywy czasu, uważam to nosidelko, za idealna rehabilitację w chorobie.
      Po konsultacjach, to był najprawdopodobniej udar mózgu, lub lekki wylew.

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy wpisany komentarz :) Są dla mnie bardzo ważne. Dzięki nim wiem, że to co robię, ma jakiś sens.