Witam wszystkich, którzy są ze mną, wszystkich którzy po cichutku zaglądają i wszystkich, którzy przyjdą tylko raz i nigdy nie wrócą. Cieszę się, że jesteście :)

Obserwują:

wtorek, 30 czerwca 2015

Ślimaki w ogrodzie.

Witajcie :)

Dziś opiszę moje spostrzeżenia na temat zwalczania ślimakowej inwazji w naszych ogrodach. Walczę z tymi zmorami od trzech sezonów. Nie jestem w tej walce zwycięzcą, o nie. Poczyniłam jednak trzyletnie obserwacje, z których wyciągnęłam wnioski.

Wniosek 1
Pomarańczowe, bezskorupowe śliniki luzytańskie nie mają w naszym klimacie naturalnych wrogów.

Nasze żabki i jaszczurki zwinki ich nie jedzą. Ptaki chyba również nie, bo wolą czereśnie, aronię i borówki. Gdyby było inaczej mając w ogrodzie żaby, jaszczurki i ptaki, pogłowie ślimakowe zostałoby znacznie ograniczone. A ilość płazów i gadów, ze względu na mnóstwo pożywienia, powiększyłaby swoje potomstwo.
Śliniki rozwijają się z zastraszającym tempie. Jeden osobnik znosi w ciągu sezonu 500-600 jaj.

Wniosek 2
Wszystkie niebieskie granulki, które skutecznie zabijają ślimaki, zwabiają je równie skutecznie do miejsc gdzie zostały rozsypane. Po drodze ślimaki czynią spustoszenie na całej swojej drodze do celu.

Dodatkowo, nie jestem pewna, czy te środki na pewno nie szkodzą naszym rodzimym gatunkom fauny. Bo na przykład taki zatruty ślimak ulegając rozkładowi zostaje zjadany przez różne owady i żuczki. Potem ptak zjada owada lub żuczka z trucizną po ślimaku...

Wniosek 3
Piwo i piach. U mnie nie sprawdziły się zupełnie. Po piasku nasze polskie winniczki nie chodzą, ale śliniki radzą sobie z nim rewelacyjnie i szorują po piachu aż trzeszczy. Gdy piasek jest mokry, chodzą po nim nawet winniczki.
Piwa musiałabym wkopać co najmniej beczkę, a efekt jest równie wabiący jak przy stosowaniu granulek. Jedynym piwnym wyjściem  byłoby chyba wykopanie fosy naokoło każdej rabaty i napełnienie jej piwem.

Wniosek 4
Nie ma roślin odstraszających ślimaki. Coś takiego po prostu nie istnieje. Jeszcze niedawno wierzyłam, że przywrotnik potrafi tego dokonać. Myliłam się.
Są tylko rośliny, których ślimaki nie jedzą. Gdy na rabacie posadzone są takie właśnie rośliny, ślimaków tam nie ma, bo ich nie lubią. Ale biada szałwii pomiędzy przywrotnikiem, zeżreją ją w całości, nie dotykając nawet nielubianego sąsiada.

Odkąd mój ogród dostał się pod okupację pomarańczowych, cierpię katusze patrząc na niszczenie moich ukochanych host, szałwii, margerytek, lilii, astrów, rozchodników, liliowców odmianowych... Zastanawiam się nad reorganizacją ogrodowych nasadzeń. Wiem jakich roślin śliniki nie jedzą. Może stworzyć rabaty dla ślimaków niesmaczne? Wtedy sobie pójdą?

Lista roślin rabatowych, których ślimaki nie lubią:

Przywrotnik ostroklapowy ( na zdjęciu z berberysem). Bezapelacyjny król w ślimaczym ogrodzie :) Rośnie wszędzie, w cieniu, w słońcu, na piasku i na glinie. Ma właściwości lecznicze, stąd jego nazwa: przywraca zdrowie :)



Przetacznik kłosowy   

 Macierzanka piaskowa
Pustynnik


Jeżówka purpurowa i liatra (pod warunkiem, że nie zostaną zjedzone jako młodziaki wychodzące z ziemi)

 Floksy

Monarda
Słoneczniczek szorstki
Tawułki
Piwonie
Bodziszki
Hortensje

 Lawenda
 Jukka kalifornijska
 Róże
 Wrotycz Maruna
 Orliki
Czyściec
Powojnik
Gęsiówka kaukaska

Żagwin ogrodowy
Te roślinki u mnie sprawdziły się rewelacyjnie w towarzystwie ślimaków. Na pewno jeszcze kolejne zakwitną. Będę tę bazę roślin odpornych powiększać o kolejne rodzaje :)

Mam nadzieje, że Was nie zanudziłam na śmierć, jak ślimaki moje hosty ;)

Do następnego.






środa, 24 czerwca 2015

Prezent od Dusi :)

Dzień dobry :)
Witam serdecznie moja nową obserwatorkę Beatę-Becię, ciesze się, że znalazłaś czas i ochotę na odwiedziny u mnie :)

Dziś muszę koniecznie napisać posta znów, bo muszę się pochwalić. Otóż, jakiś czas temu Dusia ogłosiła kolejną zgadywankę na swoim blogu. Ja jako pierwsza odgadłam co znajduje się za pergolą, po której pnie się hortensja. TUTAJ możecie przeczytać tego posta :) Dusia często na swoim blogu robi zgadywanki, a potem rozdaje nagrody. I tym razem ja otrzymałam piękną zawieszkę, robioną na drutach


Na zawieszce z obu stron przysiadły maleńkie, kolorowe motylki. Są cudowne :)


Dodatkowo jest jeszcze wesoły słonik na szczęście i łakocie :)))))))





Dusiu, dziękuję Ci bardzo, bardzo za tę cudowną niespodziankę :) A wszystkich zachęcam do zaglądania na bloga Dusi i udział w wesołej zabawie. Wesołej, bo czasem nasza fantazja podsuwa niesamowite pomysły w odpowiedzi na Dusiowe zagadki :)))

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, dziękuję za wszystkie komentarze i do następnego :)

wtorek, 23 czerwca 2015

Lato zaczęło sie deszczem...

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie :)
Aura za oknami nie sprzyja ogrodowym pracom. Od kilku dni pada deszcz. Czas po pracy wykorzystuje więc na przygotowanie prezentów do "Podaj dalej". Troszkę czasu poświęcam decoupage'owi, a wieczorami czytam :)
Pochodziłam po Waszych ogrodach i postanowiłam i ja z Wami podzielić się kawałkiem mojego świata.
Upały, które były na sam koniec wiosny spowodowały cudowne kwitnięcie różanych krzewów. Jednak skróciły ten czas do minimum. Ale było cudownie :)


PInk Peace


Chippendale




The Pilgrim



Pierwszy dzień lata przywitał nas słońcem o poranku. Potem spadł deszcz, po deszczu zrobiło się bardzo szybko ciepło i z lasu wypłynęła cudowna mgła.



Zdjęcia nie oddają uroku unoszącej się w górę spomiędzy liści kłębów mglistych oparów. Trwało to kilkanaście minut. Po czym las się ochłodził, odetchnął i wszystko wróciło do normy :)

Krzewy różane czekają na powtórne kwitnienie, a ja Was pozdrawiam serdecznie i do następnego :)


czwartek, 11 czerwca 2015

Lawendowe "Podaj dalej"

Witam wszystkich :)

Dzisiejszy dzień był słoneczny, gorący i uśmiechnięty. Słoneczny i gorący za sprawą słońca, uśmiechnięty za sprawą Ani/Pawanny. Ania na swoim blogu ogłosiła zabawę podaj dalej. Właściwie ta zabawa u Ani trwa cały czas :) W końcu i ja zapisałam się na tę "podawajkę". Na przekazanie prezentu wg. zasad zabawy, Ania miała pół roku, uwinęła się w niecały miesiąc :)))))))))))))).
Powiem Wam, że marzyłam sobie, że może dostanę od Ani jeden z Jej cudownych wianków, choćby najmniejszy. Bo Ania robi różne rzeczy z tego co daje natura, a ja uwielbiam rzeczy naturalistyczne.
Po przyjściu z pracy, na stoliku przed domem zobaczyłam paczkę. Rzut oka na nadawcę i z szybkością światła wniosłam ją do domu. Od razu poczułam znajomy zapach :) Znacie na pewno to uczucie, które towarzyszy rozpakowywaniu prezentu. Serce i głowa rozpakowują zdecydowanie szybciej niż ręce :)))))))))))) Pudło zostało otwarte, a mąż stwierdził: ale pachnie.
Bo to jest Lawendowe Podaj Dalej :)
Aniu, bardzo, bardzo Ci dziękuję za wszystkie otrzymane wspaniałości :)

Za cudowny wianek w lawendowej tonacji




 Za delikatny lampionik z lawendowymi świeczuszkami

Za serduszko wypełnione lawendą, szyte ręcznie i wyszywane


Za komplet serwetek lawendowych i za to, co napisałaś :)


Wianek będzie wisiał przez lato na tarasie, pod dachem. Taras mam w kolorystyce żółto-lawendowo-brązowej, przed tarasem jest lawendowy kącik więc wpisze się w miejsce, bo do tego miejsca jest stworzony :) Póki co, wisi sobie na kominku i czaruje zapachem :)))
A kto jeszcze nie zna bloga Ani, zachęcam do odwiedzin, nie pożałujecie. Oczaruje Was świat przyrody cudownego ogrodu, zachwycą uplecione wianki i decoupage'owa twórczość.
Zajrzyjcie: http://ogrod-mojekrzakiptakiinnedziwaki.blogspot.com/ :)


Ponieważ zabawa ma trwać, zapraszam dwie chętne osoby, które chcą się bawić, otrzymać prezent ode mnie i poprowadzić zabawę dalej. Ja zobowiązuję się, wykonać prezenty w ciągu 6 miesięcy.

sobota, 6 czerwca 2015

Ścieranie, szlifowanie...

Witajcie moi Mili, witam również serdecznie Krzysię, cieszę się, że znalazłaś czas aby się u mnie pojawić, zapraszam do zaglądania :)

Pogoda od kilku dni mnie rozpieszcza. Uwielbiam słońce, ciepło i ciszę. Wiem, że niektórzy już narzekają u nas na gorąc, ale ja kocham takie temperatury, a minionych deszczy już miałam serdecznie dość. U mnie dopiero od trzech dni nie pada, pomimo ciepła poprzednie dni były deszczowe. Jedynie będąc w pracy mogłam się cieszyć suchymi dniami, bo w Krakowie nie padało. 

Wolny weekend i ciepełko wykorzystałam na dokończenie odnawiania drewnianych, składanych krzesełek. Dziś skończyłam. Na tarasie zrobiło się miło :) Daszek nad tarasem rozsunięty daje przyjemne żółte światło, bez rażenia po oczach.




   

Krzesełka zostały obdarte ze starego lakieru, pościerane metalowymi wiórkami i papierem ściernym drobnoziarnistym. Na koniec wtarłam w nie wosk do drewna w kolorze dębu. Jeszcze jedną warstwę muszę położyć, bo przesuszone drewno zrobiło "cmok" i wciągnęło wosk jak gąbka :)
Oczywiście wiem, że niektórzy są szczerze zawiedzeni moim odnawianiem starych mebli. Jednak osoby, które szukają inspiracji w stylu shabby shick, u mnie jej nie znajdą. Uwielbiam drewno, jego słoje i fakturę.
Z tego uwielbienia przywiozłam sobie dziś ze starego domu po mojej cioci, szafkę z litego drewna. Teraz muszę dużo poczytać na temat renowacji mebli, żeby jej nie zepsuć. Póki co, będzie sobie czekać w kolejce.


***

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za wszystkie miłe słowa i za to, że jesteście :) Dla Was piwonia, która w tym roku kwiaty ma wielkie jak piłka do gry w "nogę".